*oczami Leo*
Jestem w szpitalu. Podobno dopiero odzyskałem przytomność. Jechałem zbyt szybko, a hamulce nie działały. Wjechałem w ogromne drzewa. Znowu przekroczyłem prędkość tylko przez moją głupotę. Nie powinienem był tak na to reagować. Mogłem zaczekać, aż Antonella się uspokoi. Nie musiałem wychodzić i wsiadać do samochodu. Pokrzyczałaby trochę i wreszcie dałaby mi dojść do słowa. Ale popełniłem błąd, bo nie dałem jej czasu. Przecież to zrozumiałe, że się denerwuje. Zobaczyła moje 'zdjęcia' z inną. Szkoda tylko, że nie zachowała rozsądku od początku i nie uwierzyła mi. Była wściekła, miała takie prawo. Zbyt późno o tym pomyślałem.
Teraz jestem tutaj. Nie chcę nawet myśleć, co może mi dolegać.
Poczułem, że odlatuję do krainy snu, wtedy jednak wszedł na salę lekarz. Zlecał jakieś badania, ale nie zapamiętałem jakie. Nie miałem do tego głowy. Myślałem tylko o tym, czy Anto wie co się stało. I czy zechce mnie odwiedzić...
Doktor kierował się już w stronę drzwi i mimo małej ilości energii we mnie, udało mi się mówić wystarczająco głośno, by mnie usłyszał.
- Proszę zadzwonić do mojej... - zawahałem się - partnerki.
Próbowałem sobie przypomnieć numer, jednak na próżno.
- Pańska kobieta jest już na miejscu, zdaje się, że rozmawia z lekarzem. Powinna tu zaraz być, ale wizyta ma nie trwać długo. Potrzebuje pan odpoczynku. - powiedział dosyć pogodnym głosem.
Nagle przestałem odczuwać ból. Teraz Antonella tu wejdzie i wszystko sobie wyjaśnimy. Wiem, że mi uwierzy. Skoro tutaj jest, to znaczy że mnie kocha.
Nie minęło 5 minut odkąd wyszedł specjalista, a w drzwiach stanęła ona - kobieta mojego życia. Chciałbym teraz podbiec do niej, wziąć ją na ręce i wrócić do domu. Niemożliwe.
Stała tak w drzwiach przez jakieś dwie minuty. Piękna brązowowłosa Argentynka, ubrana w krótkie spodenki i moją niebieską bluzę adidasa. Łzy napływały jej do oczu. Mój widok rzeczywiście nie był najlepszy.
*oczami Antonelli*
Patrzył na mnie i chyba chciał mi coś powiedzieć, ale brakowało mu sił. Był podłączony do masy sprzętów. Miał rękę w gipsie, głowę w bandażu. Był bez koszulki i było widać jego obojczyki. Zdaje się, że jeden z nich był złamany. Był wymęczony. Całkiem blady, a jego oczy mimo, że senne to wciąż patrzyły na mnie.
Łzy zaczęły lecieć strumieniami. Urodziny, które chciałam, by były udane, stały się istnym koszmarem. Podeszłam do niego i ucałowałam go w usta.
- Uwierz mi - wyszeptał bezsilnie.
- Wierzę. Śpij, wszystko będzie ok. - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Przetrwam to wszystko, jeśli będziesz przy mnie. Kocham cię. - mówił z małymi przerwami. Gdy dokończył, zamknął oczy i zasnął.
Nie potrafiłam przestać płakać. Miałam masę wyrzutów sumienia. Wyrządziłam taką krzywdę mojemu facetowi, którego przecież kocham bezgranicznie. Kocham bezgranicznie, a nie potrafiłam mu zaufać.
Przeze mnie ledwo żyje. Przeze mnie nie będzie mógł przez długi czas robić tego, co kocha. Prawdopodobnie nawet nie będzie nominowany do kolejnej Złotej Piłki, która jest dla niego tak ważna. Nie wykaże się niczym nowym, a może nawet nie wrócić do formy sprzed wypadku. Tacy jak on nigdy nie wychodzą z wprawy, ale to ciężki wypadek i wiele obrażeń, może być ciężko.
A co jeśli lekarze zabronią mu grać? Wszystko to moja wina.
Nie mogłam zostać w środku, mimo, że bardzo chciałam. Siedziałam na przeciwko sali i widziałam Lionela przez szybę. Skuliłam się na krześle, schowałam twarz w dłoniach i pozwoliłam łzom spłynąć. Problem w tym, że nie panowałam nad sobą. Wyrzuty sumienia tak dawały mi po psychice, że po chwili zaczęłam się trząść i szlochać. Po głowie przechodziły mi wszystkie możliwości. Że nie zagra. Że nie będzie biegał. Że nie zdobędzie tego, o czym marzył. Obwiniałam się o wszystko. O to, że nie powiedziałam mu, żeby nie jechał szybko. O to, że go nie wysłuchałam. Że nie uwierzyłam jemu, tylko okładce gazety. Że pozwoliłam mu wyjść z domu...
Podeszła do mnie pielęgniarka z tabletkami uspokajającymi. Wzięłam dwie i chciałam zasnąć. Nie było mi zbyt wygodnie, w końcu jednak odpłynęłam.
Obudził mnie głos Shakiry.
- Anto, co się stało? - zapytała zdenerwowana.
Byłam trochę nieogarnięta. Chwilę zajęło mi zrozumienie, co się dzieje. Znowu wróciłam do tego koszmaru, który sam stworzyłam...
Pique stał przy szybie i z rękoma opartymi na głowie co chwila otwierał i zamykał oczy głęboko oddychając. Widocznie nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
- Leo miał wypadek. - powiedziałam.
- No co ty nie powiesz? - krzyknął na mnie stoper Barcelony.
- Gerard! Przestań krzyczeć! Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, więc nie wyżywaj się na nikim, a już na pewno nie na Anto. - piosenkarka zwróciła się do swojego partnera.
Znowu wszystkie myśli tłumiące się we mnie wyszły na wierzch. Te same wnioski będą za mną chodzić do śmierci. Łzy to tylko jakaś ich najmniejsza cząstka. Większa z nich pozostanie mi na sumieniu i już nigdy nie będę w stanie patrzeć na mojego partnera tak, jak wcześniej. Wybaczy mi to, ale ja nie wybaczę tego sobie. Odleciałam od tego, co dzieje się wokół i znowu zagłębiałam się w słowa, które wypowiedziałam mu, kiedy zobaczyłam okładkę Sportu. Jedna, jedyna kłótnia doprowadziła nas aż tutaj. Wydawałoby się, że to kilka nieważnych słów wypowiedzianych pod wpływem emocji, ale to kompletnie co innego. Te same części zdania brzmią inaczej od różnych osób. To boli, że nie KTOŚ, a miłość twojego życia wymawia wyrazy, które świadczą o braku zaufania. Leo miał prawo być zdenerwowany tak samo, jak i ja. To nie była jego wina. To była tylko moja wina. Gdyby nie ten wypadek, nawet nie pomyślałabym, że źle robię. Gdyby Messi wrócił do domu przed szóstą, tak jak zapowiedział - nigdy nie musiałabym się obwiniać o nic, chociaż zrobiłam źle. On leży na tym łóżku po to, żebym zrozumiała, jaki błąd popełniłam.
Nie zwróciłam uwagi na to, że ryczę jak głupia. Przyjaciółka przytuliła mnie.
- Przepraszam - powiedział Geri kucając przede mną.
Po pięciu minutach zebrałam się, by powiedzieć jak to się stało. Byłam cała zapłakana i ciężko było mi mówić. Miałam inny głos i co chwilę przerywałam.
- Wczorajsza okładka Sportu... widzieliście ją? Leo obściskiwał się na niej z jakąś laską. Zdenerwowałam się, nie opanowałam. Powiedziałam mu, że nie wierzę w jego miłość, że nie uwierzę w to co mówi i doprowadziłam do tego, że on też się zdenerwował. Próbował mi wytłumaczyć. Mówił, że to przeróbka, ale mu nie wierzyłam. Dlatego w końcu krzyknął na mnie i wyszedł. Pojechał samochodem. Policjant, który był przy mojej rozmowie z lekarzem, mówił o zepsutych hamulcach. Leo przekroczył prędkość i nie wyhamował, wpadł w drzewa. Ma rozwaloną głowę, złamany obojczyk, rękę i wiele ogromnych ran. Gdy tu przyjechał, miał coś z biodrem, jednak udało się to naprawić. Jest okropnie wymęczony, stracił dużo krwi...
I jeszcze... gdy tam weszłam, mówił, że mnie kocha i od razu zasnął. Nie miał więcej siły... - koniec mówienia. Popłakałam się.
- Zepsute hamulce? Ja bym to sprawdził. Jordi mógł mieć z tym coś wspólnego... - powiedział Gerard.
- A skąd on mógł wiedzieć, że Lionel akurat pokłóci się z Anto i pojedzie samochodem? - powiedziała Shakira.
- Zastanów się, kotek. Wiadome jest, że Leo prędzej czy później do tego auta wejdzie i gdzieś pojedzie. Niedziałające hamulce sprawdzą się przy każdej prędkości. Jeżdżąc spokojnie po Barcelonie bez hamulców też mógłby kogoś zabić. No nie da się jeździć bezpiecznie bez hamulców... Po prostu nie da.
Dobiła mnie ta informacja. Jeśli to prawda, oznaczało to, że problemy z byłym narzeczonym wcale się nie skończyły. Muszę sprawdzić, czy te hamulce zepsuły się ot tak, czy ktoś w nich grzebał. Wtedy będzie już po Jordim.
- Okej, Geri. Tym nie się teraz i tak nie zajmiemy, a jestem prawie pewna, że samochód jest już sprawdzany, więc jutro się wszystkiego dowiem. A Ty Anto, nie płacz już, z Leo nie jest źle. Jutro się obudzi i będzie wszystko dobrze, nie ma miejsca na łzy. - uśmiechnęła się do mnie.
- Shaki, nie chodzi o to. Wszystko tkwi w tym, że to jest moja wina.
- To nie jest twoja wina! Oszalałaś? To normalne, że byliście zdenerwowani. Nie była to kłótnia o nic...
- Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć. A ja wiem swoje i czuje się tym wszystkim obarczona. Teraz chcę spać. Przepraszam.
- Okej, w takim razie jedziesz do nas. - zaproponował, a właściwie zadecydował Pique.
- Nie, zostaję tutaj. - powiedziałam stanowczo.
- Dobra, niech zostanie. - zwróciła się do swojego partnera Kolumbijka - Wiem jak to jest. Chcesz być jak najbliżej... Słonko, nie denerwuj się, wszystko będzie okej. - przytuliłyśmy się jeszcze raz.
- Zostaniemy tutaj z tobą. - zaproponowała Barcelońska 'trójka'.
- Nie, to niepotrzebne. Jedźcie do domu.
- Zostajemy. - potwierdziła Shaki.
Nie wiem, po co mi ich towarzystwo, skoro i tak było wiadome, że będę spać. Chciałabym się obudzić tak jak jeszcze wczoraj. U boku Leo, żeby było idealnie jak już zwykło być. Żebym nie musiała myśleć o kompletnie żadnych problemach, o Jordim i o wypadku. Nawet nie przypuszczałam, że coś takiego może się dzisiaj zdarzyć...
Obudziłam się o godzinie 8. Shakira już nie spała, była obok mnie. Prawdziwa przyjaciółka...
- Wiesz co? - powiedziała - Wczoraj w nocy zaczęliśmy już twoją imprezę niespodziankę. Jechałam po ciebie i Leo, gdy dostałam telefon od Busquetsa, który przeczytał w internecie o wypadku... Nie byłaś zła o to, że wcześniej nie złożyłam ci życzeń? Haha, chyba sama zapomniałaś o swoich urodzinach. Chciałam to zrobić na przyjęciu...
Chciałam się uśmiechnąć, ale nie potrafiłam. Szybko wstałam i popatrzyłam przez szybę na Leo. Nie spał. Zauważył mnie i się uśmiechnął. Odwzajemniłam jego gest. Weszłam na salę i znów ucałowałam go w usta. Shakira patrzyła na nas z korytarza i szeroko się uśmiechała.
- Byłaś tu całą noc? - zapytał.
Wyraźnie było widać, że czuje się już lepiej. Nie był tak blady i głos miał pewniejszy. Jeszcze jednak nie był do końca wypoczęty.
- Tak. - odpowiedziałam.
Cały czas patrzyłam na niego. Byłam szczęśliwa, że jest lepiej, jednak wciąż przerażał mnie ten widok.
- Jesteś najlepsza. - uśmiechnął się.
- Jak się czujesz? - zapytałam z uśmiechem.
- Boli, ale kiedy tu jesteś to nie mam czasu na myślenie o takich błahostkach.
- Musisz dużo spać. Straciłeś dużo krwi i jesteś osłabiony.
- Anto, wierzysz, że te zdjęcia to nie...?
- Wierzę tylko tobie. - przerwałam mu.
___________________________
Najdłuższy to on nie jest, ale jest dużo treści, powinien was zadowolić.
Fajnie mi się pisze takie dramatyczne rozdziały, ale dużo płaczę wyobrażając sobie Leo leżącego w ciężkim stanie w szpitalu i płaczącą Antonellę za ścianą. :(
Liczę na masę komentarzy, bo jest ich co raz mniej...
Kobieto doprowadzilas mnie do lez :((( nie kazdemu sie to udaje :( wiesz ze jestes geniuszem kc <333 rozdzial genialny wyjdzie z tego wkoncu to Messi :3
OdpowiedzUsuńLeonella ! ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię i Twoje rozdziały ! :)
Wzruszyłam się, ale nie płakałam B| tym razem byłam dzielna :D
Ta przeróbka, to pewnie ten kretyn Jordi =,=
Czekam na kolejny ! < 3333
Jezu, świetny rozdział!!! :D a pod koniec płakałam jak głupia xD świetnie piszesz <333
OdpowiedzUsuńBoże rycze normalnie. :( Świetny rozdział! Dobrze, że Anto mu wierzy. :3
OdpowiedzUsuńPopłakałam się :'(
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały *.*
Czekam na nowy *_*
Świetny rozdział. : )) Podoba mi się :*** Pisz nexta <3 ! / Doma Dos Santos <3
OdpowiedzUsuńRyczęęę :(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
Czekam na Nexta <3
AdminkaXavi
Oby to był Jordi, Leo mu naklepie jak wyzdrowieje :D
OdpowiedzUsuńA gdy Messi już wróci do domu, ale nie będzie mógł jeszcze grać, to będzie miał więcej czasu dla Anto... Mogę już spodziewać się Thiago? :3
Jakie to jest słoooodkie *_____* Czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńświetny <3333
OdpowiedzUsuńwspaniały jest mmm *o*
OdpowiedzUsuńŚwieetne! <3 *o*
OdpowiedzUsuńCzekam na daalej! <3
Świeetne :3 czekam na kolejny. Trochę smutno, kiedy się to czyta. :c
OdpowiedzUsuńProszę o kolejny rozdział. Naprawdę bardzo lubię twoje opowiadania :)
Super! *____* Czekam na nexta :))
OdpowiedzUsuńCudowny <333 Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńJesteś zajebista dziewczyno ! Uwielbiam twoje blogi <3 pisz kolejny rozdział, czekam na niego baaaardzo :)
OdpowiedzUsuńkiedy bd kolejny ? trochę za długo :(
OdpowiedzUsuń